Reklama

Mam 17 lat i właśnie zostałam mamą. Nawet bez wsparcia rodziny, wybrałam odważną miłość.

W ciągu następnych kilku tygodni atmosfera w domu stała się  bardzo zimna . Brak bezpośredniej krytyki, ale silny dystans. Czułam się niewidzialna. Co do moich przyjaciół… większość z nich zniknęła. Zawstydzone spojrzenia, plotki, izolacja. Stałam się  „dziewczyną w ciąży ” .

A jednak jest maleńka nadzieja…

Ale była ta noc. Lekkie trzepotanie w żołądku. Pierwszy kopniak. Prawie nic, a jednak wszystko. Ten drobny ruch sprawił, że płakałam, ale tym razem z ulgi. Może i byłam młoda, może samotna, ale nie bezużyteczna. Ktoś już na mnie liczył.

Wtedy wszystko się zmieniło. Zaczęłam się kształcić, czytać, organizować. Znalazłam małą pracę, otworzyłam  sklepik , zaczęłam robić na drutach. Nie z naiwności, ale żeby udowodnić sobie, że potrafię. Że potrafię być silną i obecną matką.

Dorastanie dla dwojga

Każdego dnia czułam, jak moje ciało się zmienia, ale to przede wszystkim ewoluował mój umysł. Przestałam przepraszać za to, że istnieję. Podniosłam głowę. Nie dlatego, że wszystko było łatwe, ale dlatego, że nie miałam już wyboru: zostawałam matką.

A potem, pewnego deszczowego dnia, pojawiła się. Moja córka. Moja mała  Nadzieja . Nic nie przygotowało mnie na tę  intensywność miłości . Kiedy po raz pierwszy ją przytuliłem, świat zdawał się znów zatrzymywać. Ale tym razem z ważnego powodu.

Początek nowego życia

Reklama

Reklama

Reklama